Po szóstej obudziła mnie Amelka krzycząc.
Zauważyłem Fabiana stojącego nad łóżeczkiem, który nieudolnie próbował uspokoić
dziecko, które siadało z płaczem. Bez słowa wyjąłem ją z łóżeczka i
przytuliłem.
- Widać, że to twoje dziecko - mruknął
chłopak.
- Dlaczego?
- Jesteście tak samo uparci. Idę pod
prysznic.
Wyjąłem dziewczynkę z łóżeczka i
przytuliłem mówiąc, że idziemy zrobić wujkowi śniadanie i kawę. Będąc w kuchni
wstawiłem wodę na kawę i podgrzałem butelkę z mlekiem. Amelka siedziała w
krzesełku głośno gaworząc i uderzając w plastik łyżeczką. Słyszałem jak Fabian
chodzi na piętrze na trasie łazienka - sypialnia. Po chwili szybkim krokiem
zbiegł ze schodów.
- Pożyczyłem spodnie i koszulę -
powiedział wchodząc do kuchni. - Dzięki za kawę - chciał mnie pocałować, ale
kiedy zauważył, że trzymam Amelkę na kolanach i karmię ją, zrezygnował. Teraz
tak ma wyglądać nasz związek.
- Przyjedziesz po pracy?
- Nie wiem. Nie wiem czy nie będę miał
dużo pracy.
- Może wspólny obiad, co?
- Zadzwonię. Pa.
- Fabian…
Chłopak odwrócił się i pytającym wzrokiem
czekał na dalszą wypowiedź.
- Co? - zapytał w końcu, gdy milczałem.
Włożyłem Amelkę do krzesełka, wrzuciłem
butelkę do zlewu i poszedłem z chłopakiem do przedpokoju. Usiadłem na szafce na
buty i patrzyłem jak Fabian ubiera obuwie.
- Co jest? - zapytał ponownie.
- Teraz tak będzie? Będziemy widzieć się
raz na jakiś czas? Będziesz zimnym skurwielem?
- O co ci chodzi?
- Może o to - powiedziałem wstając i
całując go.
Ten gest obudził w nim brutalność, którą
uwielbiałem. Przyparł mnie do ściany nadal całując. Czułem jak jego język wsuwa
się pomiędzy moje wargi i dyktuje zasady gry. Czułem się wspaniale, ale
wszystko co dobre kiedyś się kończy i mężczyzna oderwał się ode mnie i szepnął:
- Bądź grzeczny.
Bez zbędnych słów zarzucił na siebie
kurtkę, wziął torbę i wyszedł nawet się nie odwracając. Usiadłem na szafce
dochodząc do siebie po zbliżeniu z chłopakiem. Czułem się jak na początku
naszego związku. Chyba jestem przewrażliwiony. Pogodziliśmy się, Fabi
zaakceptował Amelkę, polubił ją więc jest dobrze.
Wróciłem do kuchni, z której wydobył się
dźwięk rzeczy spadającej na podłogę. Amelka na mój widok roześmiała się
wskazując na łyżeczkę leżącą na podłodze. Wziąłem dziecko na ręce i zaniosłem
na górę. Wiedziałem, że powinna jeszcze spać przez godzinę i miałem nadzieję,
że tak będzie. Leżąc z nią na łóżku czułem jak bierze mnie senność. Oboje
zasnęliśmy. Po jedenastej siedziałem w salonie z kubkiem kawy i przeglądałem w Internecie
wykaz żłobków będących w pobliżu. Wybrałem numer pierwszego z nich i
zadzwoniłem pytając o wolne miejsce. Słysząc, że “niestety mają komplet miejsc”
dotarło do mnie, że to nie będzie takie łatwe.
- Możemy wpisać pana dziecko na listę
oczekujących i czekać aż jakieś miejsce się zwolni.
- Poproszę o wpisanie.
Sytuacja powtórzyła się w kilku kolejnych
miejscach, a ja czułem, że to koniec. Nie miałem innego planu i byłem wręcz
pewien, że mi się uda. Nie spodziewałem się, że jest aż taki problem z
miejscami dla dzieci. Ostatni żłobek był moją ostatnią deską ratunku. Niestety
tam również nic nie udało mi się załatwić. Po zakończeniu połączenia spojrzałem
na Amelkę, która bawiła się siedząc wśród zabawek. Nie wiedziałem co mam
zrobić. Może naprawdę powinienem oddać ją dziadkom? Boże, nie mogę tak myśleć. Ona
jest moim dzieckiem! Pogadam później z Paulą to może zna kogoś kto zająłby się
Amelą dopóki nie zwolni się miejsce w żłobku.
Przed południem wyszedłem z niemowlakiem
na spacer. Chodząc między alejami w parku zauważyłem, że wzbudzam
zainteresowanie matek. Uśmiechały się do mnie, a potem rozmawiały między sobą.
Nie wiedziałem czy ubrudziłem się czy co. Siedząc na ławce dyskretnie
sprawdziłem swoje odbicie w ekranie telefonu. Wszystko wydało się kiedy jedna z
nich usiadła obok mnie na ławce. Czułem się jak przykładny tatuś kiedy zaczęła
temat dzieci. Chwaliła Amelkę i mówiła, że jest wykapanym tatusiem. Przebiegło
mi przez myśl co by było gdybym powiedział, że ja się nią tylko opiekuję.
Jednak podziękowałem i zapytałem ile miesięcy ma jej dziecko, które spało
przykryte różowym kocykiem.
- Dwa miesiące - pochwaliła się.
Po chwili dołączyła do nas jej koleżanka,
która przepraszała za spóźnienie. Kobieta pożegnała się ze mną i odeszła.
Spojrzałem na Amelkę, która siedziała gryząc zabawkę. Pocałowałem ją i postanowiłem
wracać do domu. Będąc na miejscu nakarmiłem dziecko i bawiliśmy się pluszowym
misiem od Fabiana. Po drugiej położyłem jej spać i usiadłem w salonie napawając
się smakiem kawy i ciszą panującą w domu. Chwyciłem pilota i przełączyłem
program. Położyłem się na kanapie korzystając z ostatnich dni urlopu. Moje
myśli znowu krążyły wokół opiekunki.
Rozmyślanie przerwał dzwonek do drzwi.
Zdziwiłem się, bo nikogo się nie spodziewałem. Otworzyłem i usłyszałem:
- Głodny?
Fabian postawił pudełko z pizzą na szafce
i zdjął kurtkę i buty. Poszliśmy do salonu i siedząc na kanapie, zapytałem co
on tu robi.
- Zaproponowałeś obiad więc co się
dziwisz? A gdzie Amela?
- Śpi.
- W sumie to dobrze.
Jedząc posiłek opowiadałem chłopakowi o
poszukiwaniu żłobków. Pytałem co mam zrobić, ale usłyszałem jedynie, że
powinienem poszukać prywatnej opiekunki. Jakby to było takie łatwe. Około
czwartej obudziła się Amelka i sielanka dobiegła końca. Dziewczynka cieszyła
się na widok Fabiana i ciągle raczkowała do niego z nowymi zabawkami. Ja
wybrałem numer Pauli i pytałem czy nie zna jakiejś dziewczyny, która chce
dorobić. Powiedziała, że za chwilę zadzwoni, bo musi kogoś zapytać. Jednak
oddzwoniła z niezbyt przyjemną wiadomością. Całe popołudnie zaprzątałem sobie
tym głowę. Zależało mi na pracy i poproszenie o dłuższy urlop nie wchodziło w
grę. W końcu przełamałem się i wieczorem zadzwoniłem do mamy. Była moją
ostatnią deską ratunku. Pytałem co u niej i opowiadałem jak radzę sobie z
Amelą. Było mi głupio, bo przez tyle miesięcy radziłem sobie bez niej, a teraz
muszę się płaszczyć.
- Mam problem, mamo. Nie znalazłem żłobka.
- A opiekunka?
- Nie znajdę nikogo do poniedziałku.
Usłyszałem westchnienie po czym kobieta
stwierdziła, że nie wie czy uda jej się dostać wolne.
- Nie to nie, mamo. Nie ma problemu.
- Postaram się, Arturku - nienawidziłem,
gdy tak zdrabniała moje imię, ale teraz musiałem zagryźć wargę i nie narzekać.
- Dziękuję mamo.
- Zadzwonię jutro. Pa.
- Pa.
Westchnąłem po zakończeniu połączenia.
Wróciłem do salonu i spojrzałem na Amelkę siedzącą przy Fabianie.
- Ona śmierdzi! - pożalił się chłopak.
Wziąłem Amelkę na ręce i prędko ją
przebrałem. Siedząc w salonie rozmawiałem z chłopakiem, który mnie pocieszał i
mówił, że popyta o opiekunkę, a teraz mam się nie martwić i go przytulić.
Wtuliłem się mówiąc, że myślałem, że będzie o wiele łatwiej.
- Oj, będzie dobrze - pocieszył mnie. - Po
prostu musisz przywyknąć do nowej sytuacji.
- Jeszcze ty mnie olewasz… i chcesz
zostawić.
- Wcale, że nie. Nie kłam.
- Na pewno?
- Tak! Kocham cię, Artur. Zrozum to. Ja…
ja po prostu muszę przemyśleć co robić. Nie chcę zniszczyć Amelce życia.
- Nie myśl tak. Przecież…
Fabi zamknął mi usta pocałunkiem. Po
chwili kąpałem Amelę i karmiłem ją, czytając bajkę. Siedząc w salonie z
chłopakiem, mówiłem jak bardzo mi na nim zależy i mógłbym dla niego wyjechać
jeśli tylko trzeba by to zrobić. Cieszyłem się, że tworzymy rodzinę i mimo iż
nie mogliśmy wziąć ślubu, ja traktowałem Fabiego jak męża. Przy nim wszystko
wydawało mi się łatwiejsze.
-------
Przepraszam, że tak rzadko dodaję, ale... ale się waham czy jest sens. Nie tak sobie wyobrażałam to opowiadanie, mam wrażenie, że wszystko zepsułam i... i jest idiotyczne :c
Podpiszcie, błagam! Spamujcie do znajomych nich podpiszą - nawet jak nigdy nic nie czytali! Ich to nie kosztuje, a nam pomoże spełnić marzenia. Chyba chcecie książkę, nie? :D ----> PETYCJA O WYDANIE MOICH KSIĄŻEK!
NEXT! ----> LULLABY <3
Zapraszam na opowiadanie na moim fp ----> NEVER ENDING STORIES
A tutaj pytania ----> ASK ME HERE!