Program
skończył się około północy więc wyłączyłem telewizor,
pogasiłem lampy, które dotychczas oświetlały salon i poszedłem
na górę. Leżałem w ciemnym salonie wspominając wszystkie chwile
spędzone z Fabianem. Z każdym kolejnym wspomnieniem, czułem ucisk
w klatce piersiowej jakby niewidzialna siła wciskała mnie w łóżku
dodatkowo ściskając za gardło, bym nie mógł oddychać. Jednak
mój rozum wiedział, że to jedynie smutek i łzy, a nie żaden
duch. A może duch smutku? Żalu? Tęsknoty?
Zapaliłem
lampkę i wziąłem głęboki oddech. Czasami sam się siebie boję.
Po chwili się uspokoiłem i pogasiłem wszelkie źródła światła.
Obróciłem się na prawy bok i zamknąłem oczy. Starałem się
usnąć jak najszybciej, ale moje myśli zajęte przez myśl o
pogrzebie Olki. Nie byłem do końca przekonany czy powinienem na
niego iść. Jej rodzina mnie nienawidzi, ma mnie za zboczeńca i
chorego psychicznie osobnika, ale z drugiej strony jest to ostatnie
pożegnanie mamy mojej Księżniczki, a nie chcę, by Amelka
wypomniała mi kiedyś, że nie byliśmy na pogrzebie. Pójdę tam.
Czy innym się to podoba czy nie.
Odgoniłem
wszystkie negatywne myśli i po chwili byłem w krainie snu. Rano
obudzony zostałem przez dziecięcy krzyk. Zaspany spojrzałem w
stronę łóżeczka. Amelka siedziała wyciągając rączki w moją
stronę. Nie chciało mi się wstawać więc powiedziałem, że
“tatuś tu jest i ma być cichutko”. Jednak to nie pomogło i
dziewczynka ucieszył się dopiero, gdy wziąłem ją na ręce.
Liczyłem, że poleniuchuję sobie korzystając z urlopu, ale
niestety nie. Przytuliłem dziecko, kładąc się na łóżku, ale
sypialnia znowu wypełniła się krzykiem. Olka zbyt ją rozpieściła,
bo jestem pewien, że biegła na każde jęknięcie dziecka. Albo
wręcz przeciwnie: olewała wszystko. Tego też mógłbym się
spodziewać. A teraz Amelka nauczyła się, że może mieć nade mną
władzę i to wykorzystuje. Zszedłem z nią na dół i zrobiłem jej
mleko, a sobie kawę. Słuchając radia dowiedziałem się, że
właśnie minęła siódma. Przynajmniej mam naturalny budzik. Szkoda
tylko, że nie da go się wyłączyć na czas wolnego. Po śniadaniu
leżałem na kanapie oglądając idiotyczne programy śniadaniowe, a
Amelka bawiła się w najlepsze. W pewnej chwili przyraczkowała do
mnie i pokazała mi czerwoną kredkę. Uśmiechnąłem się mówiąc,
że bardzo ładna i niech dalej się tak grzecznie bawi. Nie
spodziewałem się jednak, że usiądzie przy ścianie i zacznie ją
malować.
-
Amela! - krzyknąłem widząc co robi. - Nie wolno!
Roześmiała
się kiedy wziąłem ją na ręce. Ze swojego gabinetu wziąłem plik
kartek i położyłem na podłodze mówiąc:
-
Tu rysuj. O tak - złapałem ją za rączkę, w której trzymała
kredkę i zrobiłem kilka ruchów na papierze.
Wróciłem
na kanapę i obserwowałem dziecko, któremu znudziło się malowanie
i podeszła do kosza z zabawkami. W końcu plastikowy pojemnik
przewrócił się, a Amelka zaczęła płakać. Prędko podszedłem
do niej sprawdzając co się stało. Przytuliłem ją szepcząc
czule, że nic się nie stało i ma być spokojna. Poszedłem z nią
na górę i włożyłem do łóżeczka podając grzechotkę. Nie
wiedziałem czy będzie cisza, czy też nie, ale musiałem wziąć
prysznic. Odkąd Amela jest w moim domu, wszystko robiłem na czas.
Pięciominutowy prysznic to pięciominutowy. Nie ma czasu na
wylegiwanie się czy inne przyjemności. Ubierając się w sypialni
mówiłem, że niedługo pojedziemy w takie specjalne miejsce, by
pożegnać mamusię. Pogrzeb miał być o dziesiątej, a dochodziła
dziewiąta. Otworzyłem szafę gdzie były rzeczy niemowlaka i
wyszukałem różową sukieneczkę, którą sam kupiłem. Dziecko
buntowało się kiedy zakładałem jej białe rajstopki więc
musiałem ją zagadywać. Uspokoiła się, gdy podałem jej swój
telefon. Kwadrans później byliśmy w drodze do kościoła. Znowu
dopadły mnie sprzeczne myśli, ale próbowałem je odgonić. Coś
sobie obiecałem wiec to zrobię. Będąc na miejscu wpadłem na
przyjaciółkę mojej byłej dziewczyny. Znowu pytała jak się
trzymam. Jakby nie wiedziała, że od dawna nic nie czułem do Olki i
związałem się z facetem.
-
Amelka zostaje z tobą? - zapytała.
-
Oczywiście!
-
Bo spotkałam rodziców Oli i mówili, że będzie z nimi.
-
Coś sobie uroili.
Stanąłem
zupełnie na końcu, bo nie chciałem psuć całej ceremonii swoją
osobą. Amelka usnęła mi na kolanach więc cieszyłem się, że nie
będzie biegać. Będąc na cmentarzu czułem na sobie spojrzenia
pełne nienawiści. Stałem wyprostowany ze wzrokiem skierowanym
przed siebie. Nie chciałem, by widzieli mnie zgarbionego pod
ciężarem ich emocji. Amela nie bardzo rozumiała sytuację więc po
prostu była we mnie wtulona i obserwowała wszystko i wszystkich.
Gdy mężczyzna zaczął grać charakterystyczną melodię na trąbce,
dziecko zaczęło płakać. Przytuliłem je szepcząc, że wszystko
jest w porządku. Ludzie stojący nieopodal patrzyli na nas. Amelka
nie chciała się uspokoić więc podszedłem do przyjaciółki Olki,
która stała przy grobie tuż obok rodziców mojej byłej
dziewczyny.
-
Położysz to? - podałem jej wiązankę. - Ja uciekam, bo Amela
płacze.
-
Jasne.
-
Dzięki.
Szybkim
krokiem opuściłem cmentarz nadal czując na sobie nienawiść
wszystkich z rodziny Olki. Siedząc w aucie, Amelka uspokoiła się.
Przetarłem jej zapłakaną twarzyczkę i powiedziałem:
-
Mama pa pa.
Po
raz pierwszy poczułem jak ściska mnie w środku. Amelka
odziedziczyła po Olce nos i usta, które miały wprost idealni
malinowy odcień. Mógłbym nawet stwierdzić, że jest bardziej
podobna do Fabiana niż do mnie. Dziewczynka posłała mi uśmiech
widząc, że na nią patrzę.
-
Jedziemy do domu? - zapytałem.
Zapiszczała,
wesoło machając rękoma i nóżkami. Zapiąłem pas i przekręciłem
klucz w stacyjce. Czterdzieści minut później parkowałem na
podjeździe mojej posesji. Wyjąłem Amelkę i będąc w domu, od
razu ją przebrałem. Siedząc w kuchni z dzieckiem na kolanach,
rozmyślałem o wszystkim co wydarzyło się w przeciągu ostatnich
dni. Mimo iż nie kochałem Olki, czułem się dziwnie. Czułem jakby
to była moja wina. Nie chcę, by Amelka mnie kiedyś o to oskarżała.
Nie chcę, by znienawidziła mnie za to, że ma dwóch tatusiów, a
nie mamę. Nasze otoczenie nie jest przyjazne takim rodzinom, a ja
nie chcę, by czuła się gorsza.
Moje
rozmyślanie przerwała Amelka rzucając łyżeczką przed siebie.
Pocałowałem ją wstając i wyrzucając opakowanie po jogurcie do
kosza, a łyżeczkę do zlewu. Wytarłem buzię dziewczynce i w tej
samej chwili usłyszeliśmy dźwięk domofonu.
-
O, ktoś przyszedł - powiedziałem do Amelki idąc w stronę drzwi.
Moje
serce waliło jak dzwon, bo miałem nadzieję, że to Fabian.
Spojrzałem na ekran domofonu i zdziwiłem się.
------
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale to się więcej nie powtórzy! Obiecuję!
Zauważyliście, że dodałam pole "O mnie"? Teraz możecie napisać do mnie długiego, słodkiego maila z komplementami! :D
I dziękuję za ponad 2k wejść! Kocham Was! xx
I pamiętajcie o komentarzach! Proszę! Ładnie proszę!
Zauważyliście, że dodałam pole "O mnie"? Teraz możecie napisać do mnie długiego, słodkiego maila z komplementami! :D
I dziękuję za ponad 2k wejść! Kocham Was! xx
I pamiętajcie o komentarzach! Proszę! Ładnie proszę!
A! Polubcie mój fanpage na Facebooku! Będą tam NIE PUBLIKOWANE opowiadania, a także będę informować o nowych notkach ----> LIKE MY FANPAGE <3
Zapraszam na notkę tutaj ----> LULLABY
A tutaj pytania ----> ASK ME HERE ABT EVERYTHING!
Super!! Już czekam na następną cześć :) <3
OdpowiedzUsuńBoskie
OdpowiedzUsuńInteresujące. Czekam na nexta :D
OdpowiedzUsuńCiekawe
OdpowiedzUsuńŚwietne! :) dodasz dzisiaj next?
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe. Nie mogę się doczekać kolejnej części!! :) <3
OdpowiedzUsuńDodasz dzisiaj? Proszę, mam dzisiaj urodziny!
OdpowiedzUsuńMiałaś dodawać co pare dni, już 12 minęło.. a my czekamy.
OdpowiedzUsuńJak coś obiecujesz to wywiązuj się z obietnic.
I proszę dodaj następną część, bo uwielbiam to opowiadanie i musze już tyle czekać.. no prooosze, świetnie piszesz, no ale tych terminów mogłabyś się trzymać :c