wtorek, 20 maja 2014

Część 5.

Program skończył się około północy więc wyłączyłem telewizor, pogasiłem lampy, które dotychczas oświetlały salon i poszedłem na górę. Leżałem w ciemnym salonie wspominając wszystkie chwile spędzone z Fabianem. Z każdym kolejnym wspomnieniem, czułem ucisk w klatce piersiowej jakby niewidzialna siła wciskała mnie w łóżku dodatkowo ściskając za gardło, bym nie mógł oddychać. Jednak mój rozum wiedział, że to jedynie smutek i łzy, a nie żaden duch. A może duch smutku? Żalu? Tęsknoty?
Zapaliłem lampkę i wziąłem głęboki oddech. Czasami sam się siebie boję. Po chwili się uspokoiłem i pogasiłem wszelkie źródła światła. Obróciłem się na prawy bok i zamknąłem oczy. Starałem się usnąć jak najszybciej, ale moje myśli zajęte przez myśl o pogrzebie Olki. Nie byłem do końca przekonany czy powinienem na niego iść. Jej rodzina mnie nienawidzi, ma mnie za zboczeńca i chorego psychicznie osobnika, ale z drugiej strony jest to ostatnie pożegnanie mamy mojej Księżniczki, a nie chcę, by Amelka wypomniała mi kiedyś, że nie byliśmy na pogrzebie. Pójdę tam. Czy innym się to podoba czy nie.
Odgoniłem wszystkie negatywne myśli i po chwili byłem w krainie snu. Rano obudzony zostałem przez dziecięcy krzyk. Zaspany spojrzałem w stronę łóżeczka. Amelka siedziała wyciągając rączki w moją stronę. Nie chciało mi się wstawać więc powiedziałem, że “tatuś tu jest i ma być cichutko”. Jednak to nie pomogło i dziewczynka ucieszył się dopiero, gdy wziąłem ją na ręce. Liczyłem, że poleniuchuję sobie korzystając z urlopu, ale niestety nie. Przytuliłem dziecko, kładąc się na łóżku, ale sypialnia znowu wypełniła się krzykiem. Olka zbyt ją rozpieściła, bo jestem pewien, że biegła na każde jęknięcie dziecka. Albo wręcz przeciwnie: olewała wszystko. Tego też mógłbym się spodziewać. A teraz Amelka nauczyła się, że może mieć nade mną władzę i to wykorzystuje. Zszedłem z nią na dół i zrobiłem jej mleko, a sobie kawę. Słuchając radia dowiedziałem się, że właśnie minęła siódma. Przynajmniej mam naturalny budzik. Szkoda tylko, że nie da go się wyłączyć na czas wolnego. Po śniadaniu leżałem na kanapie oglądając idiotyczne programy śniadaniowe, a Amelka bawiła się w najlepsze. W pewnej chwili przyraczkowała do mnie i pokazała mi czerwoną kredkę. Uśmiechnąłem się mówiąc, że bardzo ładna i niech dalej się tak grzecznie bawi. Nie spodziewałem się jednak, że usiądzie przy ścianie i zacznie ją malować.
- Amela! - krzyknąłem widząc co robi. - Nie wolno!
Roześmiała się kiedy wziąłem ją na ręce. Ze swojego gabinetu wziąłem plik kartek i położyłem na podłodze mówiąc:
- Tu rysuj. O tak - złapałem ją za rączkę, w której trzymała kredkę i zrobiłem kilka ruchów na papierze.
Wróciłem na kanapę i obserwowałem dziecko, któremu znudziło się malowanie i podeszła do kosza z zabawkami. W końcu plastikowy pojemnik przewrócił się, a Amelka zaczęła płakać. Prędko podszedłem do niej sprawdzając co się stało. Przytuliłem ją szepcząc czule, że nic się nie stało i ma być spokojna. Poszedłem z nią na górę i włożyłem do łóżeczka podając grzechotkę. Nie wiedziałem czy będzie cisza, czy też nie, ale musiałem wziąć prysznic. Odkąd Amela jest w moim domu, wszystko robiłem na czas. Pięciominutowy prysznic to pięciominutowy. Nie ma czasu na wylegiwanie się czy inne przyjemności. Ubierając się w sypialni mówiłem, że niedługo pojedziemy w takie specjalne miejsce, by pożegnać mamusię. Pogrzeb miał być o dziesiątej, a dochodziła dziewiąta. Otworzyłem szafę gdzie były rzeczy niemowlaka i wyszukałem różową sukieneczkę, którą sam kupiłem. Dziecko buntowało się kiedy zakładałem jej białe rajstopki więc musiałem ją zagadywać. Uspokoiła się, gdy podałem jej swój telefon. Kwadrans później byliśmy w drodze do kościoła. Znowu dopadły mnie sprzeczne myśli, ale próbowałem je odgonić. Coś sobie obiecałem wiec to zrobię. Będąc na miejscu wpadłem na przyjaciółkę mojej byłej dziewczyny. Znowu pytała jak się trzymam. Jakby nie wiedziała, że od dawna nic nie czułem do Olki i związałem się z facetem.
- Amelka zostaje z tobą? - zapytała.
- Oczywiście!
- Bo spotkałam rodziców Oli i mówili, że będzie z nimi.
- Coś sobie uroili.
Stanąłem zupełnie na końcu, bo nie chciałem psuć całej ceremonii swoją osobą. Amelka usnęła mi na kolanach więc cieszyłem się, że nie będzie biegać. Będąc na cmentarzu czułem na sobie spojrzenia pełne nienawiści. Stałem wyprostowany ze wzrokiem skierowanym przed siebie. Nie chciałem, by widzieli mnie zgarbionego pod ciężarem ich emocji. Amela nie bardzo rozumiała sytuację więc po prostu była we mnie wtulona i obserwowała wszystko i wszystkich. Gdy mężczyzna zaczął grać charakterystyczną melodię na trąbce, dziecko zaczęło płakać. Przytuliłem je szepcząc, że wszystko jest w porządku. Ludzie stojący nieopodal patrzyli na nas. Amelka nie chciała się uspokoić więc podszedłem do przyjaciółki Olki, która stała przy grobie tuż obok rodziców mojej byłej dziewczyny.
- Położysz to? - podałem jej wiązankę. - Ja uciekam, bo Amela płacze.
- Jasne.
- Dzięki.
Szybkim krokiem opuściłem cmentarz nadal czując na sobie nienawiść wszystkich z rodziny Olki. Siedząc w aucie, Amelka uspokoiła się. Przetarłem jej zapłakaną twarzyczkę i powiedziałem:
- Mama pa pa.
Po raz pierwszy poczułem jak ściska mnie w środku. Amelka odziedziczyła po Olce nos i usta, które miały wprost idealni malinowy odcień. Mógłbym nawet stwierdzić, że jest bardziej podobna do Fabiana niż do mnie. Dziewczynka posłała mi uśmiech widząc, że na nią patrzę.
- Jedziemy do domu? - zapytałem.
Zapiszczała, wesoło machając rękoma i nóżkami. Zapiąłem pas i przekręciłem klucz w stacyjce. Czterdzieści minut później parkowałem na podjeździe mojej posesji. Wyjąłem Amelkę i będąc w domu, od razu ją przebrałem. Siedząc w kuchni z dzieckiem na kolanach, rozmyślałem o wszystkim co wydarzyło się w przeciągu ostatnich dni. Mimo iż nie kochałem Olki, czułem się dziwnie. Czułem jakby to była moja wina. Nie chcę, by Amelka mnie kiedyś o to oskarżała. Nie chcę, by znienawidziła mnie za to, że ma dwóch tatusiów, a nie mamę. Nasze otoczenie nie jest przyjazne takim rodzinom, a ja nie chcę, by czuła się gorsza.
Moje rozmyślanie przerwała Amelka rzucając łyżeczką przed siebie. Pocałowałem ją wstając i wyrzucając opakowanie po jogurcie do kosza, a łyżeczkę do zlewu. Wytarłem buzię dziewczynce i w tej samej chwili usłyszeliśmy dźwięk domofonu.
- O, ktoś przyszedł - powiedziałem do Amelki idąc w stronę drzwi.
Moje serce waliło jak dzwon, bo miałem nadzieję, że to Fabian. Spojrzałem na ekran domofonu i zdziwiłem się.
------
Przepraszam za tak długą nieobecność, ale to się więcej nie powtórzy! Obiecuję!
Zauważyliście, że dodałam pole "O mnie"? Teraz możecie napisać do mnie długiego, słodkiego maila z komplementami! :D
I dziękuję za ponad 2k wejść! Kocham Was! xx
I pamiętajcie o komentarzach! Proszę! Ładnie proszę!

A! Polubcie mój fanpage na Facebooku! Będą tam NIE PUBLIKOWANE opowiadania, a także będę informować o nowych notkach ----> LIKE MY FANPAGE <3

Zapraszam na notkę tutaj ----> LULLABY

A tutaj pytania ----> ASK ME HERE ABT EVERYTHING!

8 komentarzy:

  1. Super!! Już czekam na następną cześć :) <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Interesujące. Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! :) dodasz dzisiaj next?

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ciekawe. Nie mogę się doczekać kolejnej części!! :) <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dodasz dzisiaj? Proszę, mam dzisiaj urodziny!

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałaś dodawać co pare dni, już 12 minęło.. a my czekamy.
    Jak coś obiecujesz to wywiązuj się z obietnic.
    I proszę dodaj następną część, bo uwielbiam to opowiadanie i musze już tyle czekać.. no prooosze, świetnie piszesz, no ale tych terminów mogłabyś się trzymać :c

    OdpowiedzUsuń